Dzieci chciałyby, żebyśmy byli ich kumplami. Można się wtedy wspólnie pobawić i pośmiać. Jednak gdy zamieniamy się w kolegów, przestajemy wyznaczać granice, których dziecko potrzebuje. Jak znaleźć złoty środek? Podpowiadamy.
Chcemy dla dziecka jak najlepiej. Często nie potrafimy mu odmówić. Chcąc być fajnymi rodzicami, kupujemy mu to, o co prosi, pozwalamy na wiele, ustępujemy, gdy nie chce zrobić czegoś, co nie jest po jego myśli. Choć z pozoru malec jest wtedy szczęśliwy, nie służy to dobrze ani dla jego rozwoju ani dla budowania zdrowej relacji z nami.
Rodzic kumpel, który zbyt wcześnie pozwala dziecku na wybór tego co jest dobre a co nie, wymaga od niego oceny sytuacji i odpowiedzialności wykraczającej ponad jego możliwości. Malec potrzebuje sprecyzowanych granic. Sam jeszcze nie jest w stanie ocenić, co jest właściwe a co nie. Jeśli mu wszystko wolno, nie potrafi się cieszyć tą wolnością, bo chce więcej i więcej. Zdaniem psycholog Marty Cholewińskiej-Dackiej „jest to też emocjonalnie trudne dla dziecka i często bywa dla niego dużym obciążeniem, nawet powodując stres. W konsekwencji mogą pojawić się nerwowość i trudne zachowanie. To tak jak wchodzimy do sklepu, w którym jest całe piętro pralek i mamy wybrać jedną. My mamy pewne kryteria, które pomagają nam się zdecydować, mimo, że ilość często i tak powoduje ból głowy. Dziecko nie ma takiej umiejętności analizowania jak my dorośli, często samo nie wie czego chce lub chciałoby wszystko, więc może być przytłoczone podejmowaniem decyzji. Takie obciążenie może nie być od razu widoczne, ale napięcie związane z wyborem z pośród zbyt wielu rzeczy może narastać przez jakiś czas początkowo nie dając o sobie znać”.
Małe dzieci potrzebują mieć zarówno uporządkowany plan dnia, jak i system reguł i wartości. Jeśli rodzic mu tego nie zapewnia, pozbawia je poczucia bezpieczeństwa… i odpowiedniego wzorca do naśladowania.
Powinniśmy dawać dziecku możliwość wyboru, ale dostosowując ją do wieku. Gdy malec ma trzy lata, nie mówimy mu: ubierz się w co chcesz, ale dajemy mu do wyboru dwie, trzy rzeczy. Jeśli nie lubi koloru czerwonego, nie każmy mu zakładać czerwonych spodni.
Bycie rodzicem, który wszystko narzuca i zmusza dziecko do wykonywania poleceń jest tak samo złe jak bycie kolegą dziecka i dawanie mu możliwości nieograniczonego wyboru. Wymaganie od malucha, by jadł to, czego nie lubi, ubierał się w rzeczy, które go uwierają i gniotą, bawił się z dziećmi, za którymi nie przepada pozbawia go możliwości wyrażenia własnej opinii. Chcemy, aby dziecko w przyszłości miało swoje zdanie, potrafiło być asertywne. Jeśli od początku nie będziemy dawać mu takiej możliwości, potem będzie mu trudniej się tego nauczyć.
Wyjaśniamy, że są takie kwestie (np. dotyczące bezpieczeństwa), co do których nie ma możliwości wyboru: jazda w foteliku lub zakaz bawienia się nożem.
Ważnym zadaniem rodzica jest nauczenie dziecka szacunku do siebie samego z jednoczesnym poszanowaniem odrębności innych, bycie towarzyszem, który pokazuje dziecku świat i reguły nim rządzące.
Stawiamy granice i trzymamy się ich – informujmy co dziecku wolno, a czego nie jednocześnie tłumacząc, dlaczego. Mówmy o konsekwencjach zachowania, wytłumaczmy co się może zdarzyć, jeśli maluch przekroczy granice. Dostosowując je jednocześnie do wieku i możliwości dziecka i pamiętając, że gdy wiek i umiejętności się zmieniają, zmieniamy tez niektóre granice. Nie mogą być one sztywne, lecz powinny być elastyczne.
Potrafimy powiedzieć „nie” - mimo spotykania się z niezadowoleniem dziecka. Dzięki temu pokazujemy mu, że i ono nie musi się godzić na wszystko tylko dlatego, że ktoś jest z tego powodu rozżalony. To buduje u dziecka poczucie własnej wartości.
Jeśli ustalamy regułę, to jest się konsekwentnie trzymamy - nie zmieniamy zdania co chwila pod naciskiem próśb i gróźb malucha. Możemy czasem ogłosić wyjątek, ale tak by nie stał się regułą.
Szanujemy uczucia i indywidualne cechy dziecka – maluch może żywo reagować płaczem, histerią na odmowę. Może mu być przykro, że nie otrzymuje tego, na co ma ochotę. Dajmy mu do zrozumienia, że ma prawo czuć się źle i przeżywać takie emocje (dopóki nie robi innym krzywdy). Akceptujemy jego temperament. Nie oczekujemy, że bardzo aktywny psychoruchowo maluch będzie grzecznie siedział przez dwie godziny przy stoliku i rysował kredkami, ale jednocześnie nie pozwalamy, aby skakał innym po głowie.
Jesteśmy wsparciem, nie wyręczycielem – pomagamy malcowi w rozwiązywaniu problemów oraz wspieramy w radzeniu sobie z niepowodzeniami i konsekwencjami. Nie wyręczamy go: nie sprzątamy za niego, nie przepraszamy kolegów z piaskownicy za jego złe zachowanie. Uczymy go odpowiedzialności, a zarazem jesteśmy blisko.
Nie traktujemy jak dorosłego – ta reguła zarówno dotyczy pozostawiania wyboru dziecku, które nie jest jeszcze do niego dojrzałe jak i obarczania go problemami dorosłych. Nie oczekujmy od kilkuletniego dziecka, że będzie rozjemcą lub pocieszycielem w sporach małżeńskich. Nie zwracamy się do dziecka „mój mężczyzna”, „moja mała kobietka” i nie oczekujmy, że zastąpi dorosłego partnera w codziennym życiu.
Jak bycie rodzicem „kumplem” wpływa na rozwój emocjonalny dziecka?
W rodzinie każdy ma swoją rolę, z którą wiążą się pewne prawa i obowiązki. Rola rodzica to dbanie o dziecko, chronienie go, wspieranie i uczenie nowych rzeczy. Dobra zabawa jest wpisana w te obowiązki w naturalny sposób. Ale rola rodzica nie sprowadza się tylko do zabawy, to ciężka praca i jeśli mówimy dziecku, że coś robi nie właściwie czy wyznaczamy granice to możemy się spotkać z niezadowoleniem dziecka. Każdy z nas może inaczej rozumieć też rolę rodzica – kumpla. W pewnym stopniu fajnie jest być takim rodzicem – jeśli możemy być przyjaciółmi dla naszych dzieci to oznacza to, że mamy z dzieckiem dobry kontakt i bliską więź. Ale dziecko oprócz kumpla dziecko potrzebuje rodzica, który wskaże co dziecko może a czego nie. Pochwali, gdy coś robi dobrze, i skarci, gdy zrobi coś źle. To daje poczucie bezpieczeństwa, które buduje też zaufanie, że mogę przyjść do rodzica i na niego liczyć.
Rodzic kumpel może nie chcieć karcić dziecka, wyznaczać mu granicy, zwracać uwagi nie chcąc stracić tej „bliskości” z dzieckiem. Może być mu niezręcznie zrobić coś co mogłoby naruszyć tą kumpelską więź. Przez to może zatracać się poczucie bezpieczeństwa, zaufanie do rodzica (bo on i tak zawsze powie, że jestem najcudowniejszy i wszystko robię najlepiej) i możemy osiągnąć z czasem odwrotny efekt. Rodzic kumpel może też, nawet nieświadomie, obarczać dziecko swoimi problemami. Kumple przecież o wszystkim sobie mówią. To może być duże obciążenie psychiczne dla dziecka. Rodzice nie zawsze mówią dziecku o problemach, chcąc je ochronić.
Rodzic wyznacza obowiązki domowe, początkowo małe, zgodnie z wiekiem dziecka i jego umiejętnościami np. sprzątanie zabawek, wrzucanie brudnych ubrań do kosza. Rodzic kumpel może nie chcieć tego robić, aby nie tracić kumpelskiej więzi z dzieckiem i nie powodować jego niezadowolenia. Bądźmy przyjaciółmi dla naszych dzieci, ale przede wszystkich bądźmy ich rodzicami.